Filologia germańska PWSZ w Nysie od lat oferuje swoim studentom możliwość sprawdzenia umiejętności językowych w praktyce. Szczególnie na uwagę zasługuje fakt, że tej możliwości towarzyszy zdobywanie doświadczenia zawodowego. Jest to szczególnie cenne na dzisiejszym, wymagającym rynku pracy, gdzie coraz częściej poszukuje się pracowników z doświadczeniem zawodowym. Swoimi wrażeniami z praktyki zawodowej w Starostwie Powiatowym Mainz-Bingen w Ingelheim, w Republice Federalnej Niemiec, z którym nyska uczelnia współpracuje od lat, dzieli się Grażyna Kolesko - absolwentka filologii germańskiej PWSZ Nysie.
B.G.: Jakie były powody, dla których zdecydowała się
Pani na praktykę w starostwie powiatowym w Mainz-Bingen w Niemczech?
G.K.: Starostwo powiatowe w Mainz-Bingen nie jest mi obce, gdyż kilka lat
temu przypadkiem miałam okazję już w nim być i praktykować. Wówczas jednak moja
praktyka trwała stosunkowo krótko ze względu na moje ograniczenia czasowe, dlatego
postanowiłam raz jeszcze ubiegać się o miejsce praktyki właśnie w tym starostwie.
B.G.: Czym się Pani tam zajmowała? Co należało do pani
obowiązków?
G.K.: Do wykonania miałam różne zadania. Jednym z nich było np. zebranie i opracowanie
na podstawie przeróżnych dokumentów informacji na temat wieloletniej współpracy
Starostwa Mainz-Bingen z zaprzyjaźnioną Ruandą. Uczestniczyłam również w wielu
różnych zebraniach, służbowych spotkaniach i na jednym z nich sama zaprezentowałam
wyniki mojej pracy na temat Ruandy. Rejon Rheinhessen jest rejonem znanym z
uprawy wina i od 10 lat jest organizowany przez starostwo konkursu winiarski
Weinsensorik, który jest dość sporą i interesującą imprezą kulturalną i tu należy
wykazać się wiedzą z zakresu uprawy winorośli i produkcji wina. W tym roku w
konkursie brało udział ok. 130 osób, a ja miałam to szczęście i możliwość uczestniczenia
w jego przygotowaniu. Ponadto w biurze starosty segregowałam otrzymaną pocztę
i odpowiadałam mailowo różnym organizacjom, instytucjom czy osobom prywatnym
na otrzymane zaproszenia. Wysoko cenię sobie możliwość sprawdzenia się w tłumaczeniu
ustnym. Jedna z gmin powiatu, mianowicie Nieder-Olm gościła dużą delegację z
Polski. W programie imprezy było m.in. oprowadzenie polskiej delegacji przez
znaną miejscową artystkę Liesel Metten i podziwianie posągów z brązu autorstwa
jej i jej męża. Podczas tej wycieczki służyłam pomocą i tłumaczyłam historie
powstania posągów. To są oczywiście tylko niektóre moje zadania, nie sposób
jest opowiedzieć tu o wszystkim.
B.G.: Czego się Pani tam nauczyła?
G.K.: Poznałam zasady funkcjonowania i organizacji biura starosty, zapoznałam
się z dokumentacją w języku niemieckim i przede wszystkim miałam kontakt z niemieckim
językiem urzędowym, który jest znacznie ładniejszy. W pracy i poza nią porozumiewałam
się tylko w języku niemiecku, a to dało mi ogromną możliwość ćwiczenia struktur
zdaniowych i wzbogacenia mojego słownictwa.
B.G.: Niemców postrzegamy jako dość zorganizowany
naród. Czy rzeczywiście, pracując w niemieckim urzędzie, potwierdził się taki
sposób postrzegania?
G.K.: Faktycznie Niemcy bardzo lubią, gdy wszystko jest dopracowane i dopięte
na ostatni guzik. Nawet jeśli samo przygotowanie czegokolwiek miałoby im zająć
sporo czasu, to i tak będą nad tym pracować i stale poprawiać, ulepszać. Lubią
detale i na nich się skupiają.
B.G.: Czy coś Panią szczególnie zaskoczyło
lub wywarło na Pani szczególne wrażenie?
G.K.: Zaskoczyła mnie właśnie aż taka drobiazgowość, bo o tym, że są dokładni,
wiemy przecież wszyscy.
B.G.: A jak Panią przyjęto w pracy?
G.K.: W pracy przyjęto mnie serdecznie. Spotkałam znane mi z poprzedniego
pobytu twarze, ale i poznałam nowych ludzi w różnych przedziałach wiekowych.
Czułam się tam dobrze i swobodnie jak w domu.
B.G.: Przebywała Pani na praktyce dwa miesiące. Czy
oprócz pracy miała Pani czas, aby troszeczkę poznać okolice?
G.K.: Oczywiście, że tak. Ponieważ podróże są moim drugim życiem, które
również realizuję, dlatego staram się zawsze zobaczyć jak najwięcej. W tym wypadku
pomogła mi specjalna karta przejazdów na bezpłatne korzystanie z komunikacji
publicznej, którą otrzymałam od starostwa i za którą serdecznie dziękuję. W
Niemczech jest bardzo dobrze zorganizowana i różnorodna komunikacja publiczna,
a częste połączenia umożliwiają szybkie przemieszczanie się, dlatego nawet po
pracy można było gdzieś wyskoczyć i zorganizować sobie kilkugodzinne zwiedzanie.
Na dłuższe wycieczki wyjeżdżałam tylko w weekendy. Uważam, że zwiedziłam całkiem
sporo, bo oprócz samego Mainz, zwiedziłam też Worms, Idar-Oberstein, który słynie
z wybudowanego w skale kościółka i w którego wnętrzu znajduje się źródło. Pojechałam
też do malowniczego kurortu Bad Kreuznach, do Bad Münster, skąd przepłynęłam
gondolą na drugi brzeg rzeki i stamtąd wędrując po górach, podziwiałam i fotografowałam
piękne okolice. Udało mi się zobaczyć także Kircheimbolanden, Oppenheim, Wiesbaden,
wielokrotnie Bingen, skąd popłynęłam statkiem po Renie, a kolejką linową z Rüdesheim
wjechałam pod pomnik Germanii i dalej spacerkiem zeszłam do Assmannshausen.
Widoki są cudowne, zapierające dech w piersiach, szczególnie przy pięknej pogodzie.
Do tego należałoby wymienić liczne wędrówki prywatne i zorganizowane. Bajeczne
zamki, a czasem i ich ruiny ciągnące się wzdłuż Renu i na tle winnic oraz miejscowości
takie jak Bacharach czy Trechtingshausen zostaną w pamięci. Niemcy są pięknym
krajem, niestety turystycznie mało znanym Polakom, a rejon Rheinhessen jest
wyjątkowym rejonem, bo fakt, że znajduje się na liście UNESCO mówi sam za siebie
i nie jest dziełem przypadku.
B.G.: Praktyka finansowana była z programu
Erasmus plus oraz ze środków starostwa Mainz-Bingen. Czy te środki były wystarczające?
G.K.: To zależy od tego, czy człowiek mądrze potrafi wydawać pieniądze i
co dla niego jest najważniejsze. Środki z samego Erasmusa + są w porównaniu
do kosztów utrzymania się, czy zakwaterowania w Niemczech szalenie małe, ale
należy też głośno powiedzieć, że starostwo powiatowe Mainz-Bingen zawsze i pod
wieloma względami bardzo dba o swoich parktykantów, dlatego też nieoceniona
była tu jego pomoc, np. przy zakwaterowaniu czy bezpłatnych przejazdach środkami
transportu publicznego. Była to dla mnie miła niespodzianka, za którą serdecznie
dziękuję raz jeszcze i którą bardzo wysoko sobie cenię. Myślę, że w gruncie
rzeczy obie strony były zadowolone z tej praktyki, a przynajmniej żywię nadzieję,
że tak właśnie jest.
B.G.: Czy gdyby Pani miała okazję jeszcze
raz wyjechać na taką praktykę, skorzystałaby Pani z okazji?
G.K.: Pewnie tak. Mówi się, że dwa razy nie należy wchodzić do tej samej
wody. Ja weszłam, ale za każdym razem było to inne wejście, bo dojrzalsze, również
językowo. Będąc jeszcze w starostwie przy pożegnaniu powiedziano mi niemieckie
przysłowie: Gute Dinge sind drei Mal! co oznacza, że dobre rzeczy dzieją się
trzy razy. A zatem kto wie?.. Jedno jest pewne: nie przewiduję w swoim życiu
rozwodu z językiem niemieckim. :)
B.G. Bardzo serdecznie dziękuję Pani za rozmowę.
Z Panią Grażyną Kolesko rozmawiała Beata Giblak